Mają czarne kaptury, sneakersy i gęby pełne frazesów. Biegają po mieście w jakimś amoku, palą szlugi na brudnych balkonach, kopulują zespołowo w atellier modnych artystów. Tacy, ach!, roszczeniowi, nieznający siebie, impulsywni, a jednocześnie nadświadomi i, ach!, przewrażliwieni. Pustkę w sobie noszą, pustkę nie do zapełnienia, bo świat taki bogaty, a taki nudny – robisz muzykę, a ona już była,
Artykuł pochodzi z tej strony.