Odrobina Monty Pythona, sporo barwnego szaleństwa i próba autoportretu. Terry Gilliam i jego „Człowiek, który zabił Don Kichota” to czysta radość z kręcenia filmu, sztuki wizualnej, nie tylko olśniewającej czy niepokojącej opowieści.
Artykuł pochodzi z tej strony.