Zwyczajne amerykańskie przedmieścia. Bary pachnące naleśnikami. Kwietne alejki, domki wypiekane z piernika i kraina Oz. Cały sentymentalny wszechświat bez jednej ściany, zaprojektowany tylko po to, żeby pomieścić watahę kamer filmowych. Gdzieś na zapleczu frontu scenograficznego, kawałek za okopami, swoje leże ma 16-letni organizm do grania i śpiewania. Pracuje na planach po kilkanaście godzin
Artykuł pochodzi z tej strony.