czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaForumThe Nightingale (2018) reż. Jennifer Kent

The Nightingale (2018) reż. Jennifer Kent

Nowe dziełko twórczyni “Babadooka”. Tym razem zrezygnowała z horroru (chociaż jego elementy pojawiają się i tutaj) na rzecz mocno osadzonego w realiach XIX-wiecznej Tasmanii westernowego kina zemsty, z kobietą i Aborygenem w rolach głównych. Historia jest prosta, ale konkretna – kiedy brytyjscy oficerowie najpierw ją gwałcą, a potem mordują na oczach młodej Irlandki jej męża i dziecko, ta postanawia ruszyć ich tropem i wymierzyć sprawiedliwość. A jako że czeka ją przeprawa przez tasmańską głuszę, wynajmuje w roli przewodnika czarnoskórego Billy’ego. Film mocny, poruszający i depresyjny. Nieco meandrujący w trzecim akcie, być może niepotrzebnie spowalniając wtedy akcję, przez co traci trochę na intensywności, ale koniec końców satysfakcjonujący, z pięknym zakończeniem. Dosadny w obrazie epoki (akcja toczy się na ogarniętej “czarną wojną” Ziemi van Diemena i reżyserka nie rezygnuje z żadnej okazji, żeby to podkreślić), nie cofajacy się z kamerą przed okrucieństwem, surowy i realistyczny w jego ukazywaniu, mocno zyskujący na historycznym kontekście.Bohaterowie są odmalowani grubą, acz przekonująca kreską, ich wzajemna, kształtująca się na przestrzeni fabuły relacja to jeden z najmnocniejszych punktów historii. Podobnie ma się rzecz z antagonistami – jak na dobre kino zemsty przystało, niemal od początku życzy im się śmierci w męczarniach. Na wzmiankę zasługuje też miejsce akcji – tasmańska dżungla to w filmie ponure i niebezpieczne miejsce, w którym łatwo się zgubić i umrzeć z głodu, wypełnione zarówno przez pozbawionych skrupułów kolonialistów, jak i broniących się przed ekspansją tubylców.Całość świetnie wyreżyserowana i sfotografowana – za zdjęcia, podobnie jak w przypadku poprzedniego filmu Kent, odpowiedzialny jest Polak, Radosław Ładczuk, a film jest sfilmowany w tym samym AR, co chociażby “Zimna wojna” i wygląda znakomicie. Grająca główną rolę Aisling Franciosi przykuwa uwagę od samego początku, a partnerujący jej, debiutujący na dużym ekranie Baykali Ganambarr, świetnie ją uzupełnia. Na drugim planie pojawia się też Damon Herriman, grający prawą rękę głównego “złego”. Film Kent stanowi mocny głos na temat ludobójstwa, jakie dokonywało się ówczesnie na tasmańskiej wyspie (szacuje się, że “czarna wojna” pochłonęła życie ponad 90% tubylców) i jeśli sie nie mylę, jest jedną z niewielu produkcji, które w ogóle poruszyły ten aspekt historii kolonializmu, a także roli kobiet i członków tamtejszych kolonii karnych i tego, jak byli traktowani przez reprezentowane przez wojsko i oficjeli Imperium Brytyjskie. A że robi to przez pryzmat czerpiącego z rewizjonistycznych westernów kina zemsty, to pozostaje tylko pokiwać głową z uznaniem. Polecam, niewiele widziałem w tym roku lepszych filmów.

Artykuł pochodzi z tej strony.

RELATED ARTICLES

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Most Popular

Recent Comments